27 maja 2024
W pierwszej części nowego cyklu na Misiowym blogu, poświęconego nauce czytania na zajęciach językowych, proponowałam zainspirowane metodą prof. Marty Bogdanowicz zabawy, polegające na wykorzystaniu piosenek do wprowadzenia dzieciom pierwszych angielskich słów w wersji pisemnej.
Jeśli ominął Was tamten wpis, nic straconego, znajdziecie go TUTAJ. Dzisiaj chciałam podzielić się moimi doświadczeniami, dotyczącymi nauki czytania globalnego, w oparciu o metodę Glenna Domana.
Glenn Doman to amerykański fizjoterapeuta, twórca metody rehabilitacji osób z uszkodzeniem mózgu. Początkowo zajmował się wszystkimi pacjentami, później skupił się na dzieciach i młodzieży. Rozwijając swoją działalność poszerzył obszar działań o wczesną edukację dzieci zdrowych [źródło: WIKIPIEDIA]. Jeśli chodzi o naukę czytania to według jego metody można zacząć już z dziećmi kilkumiesięcznymi. Czy ma to sens? Chyba każdy z nas musi sobie na to pytanie sam odpowiedzieć. Z całą pewnością dzieci, które przychodzą na zajęcia z języka obcego są już nieco starsze, a gdy zaczynają już rozróżniać pojedyncze literki po polsku (w wieku mniej więcej 6 lat) – czas działać! Aby wprowadzać czytanie metodą Domana potrzebne nam są specjalnie przygotowane karty, szczegółowy ich opis wraz z informacją jak je prezentować znajdziecie na http://www.glenndoman.pl/, natomiast ja zebrałam dla Was poniżej kilka najważniejszych punktów:
W praktyce prezentacja wygląda mniej więcej tak (zabawa w domu: mama, czyli ja i mój 3,5 letni syn):
[WIDEO]
Natomiast najcenniejsze wytyczne Domana, z których warto skorzystać już na zajęciach to:
W opisie metody Domana pojawia się też wskazówka, aby nie sprawdzać dzieci, nie weryfikować efektów, gdyż sprawdzanie jednoznacznie burzy ideę „zabawy w czytanie.” Hmmm, dla nas, nauczycieli, ten punkt wydaje się być nie do przejścia, my po prostu musimy upewniać się czy nasze działania przynoszą rezultaty. Co zatem możemy zrobić? Możemy nadal się bawić, ale sprytnie 😉
Załóżmy, że dzieci mają już dobrze opanowane polecenia typu: JUMP, STAND UP, SIT DOWN, CLAP YOUR HANDS, TURN AROUND etc. Zaczynamy więc prezentację poleceń w formie pisemnej, i tak:
Zachęcam, aby zacząć od 3-5 prostych poleceń i stopniowo dodawać kolejne, będziecie zaskoczeni jak szybko dzieci zaczną prawidłowo reagować, jak szybko zaczną … czytać (nawet jeśli nie do końca mają opanowane wszystkie literki!).
Co gdy zaobserwujemy, że jedna-dwie osoby zdecydowanie odstają od grupy, czytają szybko i bezbłędnie, nie dając innym szansy?
Załóżmy, ze nasza grupa poznaje właśnie nazwy insektów i małych zwierzątek. W momencie gdy czujemy, że ustnie słowa / zdania są już dość dobrze opanowane, robimy następującą rzecz – obrazki, np. takie jak te:
zastępujemy słowami / zdaniami:
Można to zrobić na wiele sposobów:
Wspomniane powyżej ćwiczenia warto stosować regularnie zmieniając tylko „wkład językowy”, w momencie gdy z robaczków przenosimy się do kolejnego rozdziału i przerabiamy np. zabawki – wszystkie ćwiczenia mogą odbywać się w podobny sposób, tylko z innym materiałem językowym. Dzieci już czują się pewnie i bezpiecznie, bo znają typy ćwiczeń, ale nie nudzą się bo nowy materiał do czytania to zawsze dla nich nowe wyzwanie, nowa zabawa. Ważne, żeby przez cały czas mieć w głowie najważniejsze przesłanie metody Glenna Domana – kończymy zanim oni będą chcieli kończyć, zawsze zostawiamy lekki niedosyt, tak aby nasi mali uczniowie chcieli jeszcze.
Mam nadzieję, że zostawiam też Wam pewien niedosyt, w tym i poprzednim odcinku pokazałam pierwsze kroki jeśli chodzi o czytanie – te dwa opisane etapy można przeprowadzić nawet kiedy dzieci zaczynają dopiero rozróżniać literki po polsku. W następnym odcinku serii: jak przeskoczyć z czytania słów i prostych zdań do prawdziwej płynności oraz jak doprowadzić do tego aby dzieci zaczęły czytać dłuższe teksty ze zrozumieniem.
PS. Oczywiście, jak się pewnie domyślacie nie byłam w stanie zastosować się do zalecenia Glenna Domana i NIE sprawdzania czy są jakieś efekty jeśli chodzi o naukę czytania w przypadku mojego 3,5 letniego syna, sprawdziłam zatem – kojarzył wszystkie prezentowane wyrazy, aczkolwiek przyznam szczerze – sprawdzanie zabiło nam przyjemność z tej „zabawy w wyrazy.” 🙁