Cenimy prywatność użytkowników

Używamy plików cookie, aby poprawić jakość przeglądania, wyświetlać reklamy lub treści dostosowane do indywidualnych potrzeb użytkowników oraz analizować ruch na stronie. Kliknięcie przycisku „Akceptuj wszystkie” oznacza zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookie.

28 maja 2024

Dwulatki na zajęciach - jak to ogarnąć?

Metodą Teddy Eddie nauczane są już dzieci w wieku 2 lat. To nasi najmłodsi kursanci, bardzo wdzięczna, aczkolwiek niełatwa grupa. No bo wyobraźmy sobie „ucznia”, który nie mówi, chodzi w pampersie i nie zna żadnych zasad panujących w klasie, generalnie w grupie jakiejkolwiek, bo jeszcze nigdy w żadnej grupie rówieśniczej po prostu nie był. Z doświadczenia widzę, że obawy lektorów obejmujących te najmłodsze kursy są zazwyczaj dwojakie.

  1. Czy będę w stanie odpowiednio skupić dzieci i nakłonić do tego, żeby robili to co chcę? Czy w ogóle wyjdzie z tego „lekcja”? Czy będą mnie słuchać? Reagować? Czy nie będą się bać? Płakać? Czy ja to, mówiąc potocznie, „ogarnę”?
  2. Czy sprostam oczekiwaniom rodziców? Czy uzyskam efekty, które ich zadowolą? Czy jestem w stanie dać im jakąś gwarancję tego, że ich dziecko poczyni postępy?

Szybka odpowiedź na pierwsze pytanie TAK, w końcu wszystkim się udaje (wierzcie mi, wiem z praktyki), ale… tutaj jest dużo ale, bo żeby skupić takie maluszki trzeba wykazać się cierpliwością i pomysłowością oraz przygotować na to, że nie wszystko od razu wyjdzie, a może i bezpieczniej, że raczej mało co wyjdzie za pierwszym razem. Z takim nastawieniem na start będzie nam zdecydowanie łatwiej. A oto inne złote rady:

  • W pierwszym miesiącu-dwóch „nauki” skupiamy się na tym, aby dzieci przyzwyczaiły się do nas, do sali, do rówieśników. Nasz cel to sprawić aby dziecko poczuło się bezpiecznie i przychodziło do nas z uśmiechem. Bez tego niczego ich nie nauczymy.
  • Nauka stania w kółeczku czy w linii i powtarzania po pani, najpierw gestów, a potem słów czy zdań to kolejny etap. Nie jest to takie oczywiste dla dzieci, bo przypominam, że przychodząc do nas nie znają zasad panujących podczas zajęć zorganizowanych.
  • Dbamy o to aby na zajęciach było dużo ruchu, TPR, aczkolwiek ćwiczenia nie mogą być byt męczące, bo dzieci szybko się zniechęcą. Idealne jest naśladowanie poleceń typu: „walk, walk, walk, hop, hop, sit down.” Dzieci czują się bezpiecznie jeśli ciąg poleceń pojawia się w podobnej kolejności tworząc swego rodzaju „opowiastkę.”
  • Otaczamy dzieci nagraniami i mówimy do nich jak najwięcej lub cały czas w języku obcym, nawet jeśli ich mina wskazuje, że jeszcze nie za bardzo wiedzą o co nam chodzi. Oni głownie mają się osłuchiwać.
  • Cierpliwie czekamy aż dzieci wyjdą poza „silent period” i tak, to może potrwać nawet kilka miesięcy. Jeśli kilkoro dzieci współpracuje i wykonuje polecenia skupiamy się na nich, jednocześnie w czasie lekcji zachęcamy dzieci pasywne to dołączenia do nas. Jeśli odmawiają – wciąż dajemy im czas.
  • Stałe rutyny to zdecydowanie klucz do sukcesu, ustalmy podbny początek i koniec lekcji (np. wierszyk), podobne rytuały odnośnie nagradzania, uspakajania, wyciszania czy aktywizowania.
  • Pamiętajmy, że tutaj szczególnie musimy dopasować się pod nastrój dzieci i planować lekcje dwojako, jak nie wychodzi statyczne ćwiczenie na dywanie, to zmieniamy i proponujemy dzieciom więcej ruchu, i vice versa.
  • „Gry” dla dwulatków musza być naprawdę proste! Dzieci często nie są jeszcze na etapie zagrania w „what’s missing”. Pierwsza prosta gra, którą opanowują dwulatki w programie Teddy Eddie to gra w „światła drogowe.” Polega na tym, że pokazujemy dzieciom czerwone lub zielone światło, a one muszą odpowiednio zareagować: przy czerwonym zatrzymać się, przy zielonym przejść kilka kroków. Tylko tyle i aż tyle.
  • Unikajmy zbędnych rekwizytów, nadmiaru zabawek, pudełek, gadżetów, „chaosu” w klasie. Aczkolwiek dobrze jeśli dzieci maja czymś zajęte ręce i na przykład podczas śpiewania piosenki o myszce dobrze dać im do łapek wyciętą z papieru myszkę.
  • Jeśli dzieci są gotowe staramy się aby weszły na zajęcia bez rodziców. Oczywiście nie może to być rozwiązanie „siłowe” i jeśli jest rozpacz, smutek i ucieczka z sali (tak, to też przerabiałam) to zachęcamy rodzica aby towarzyszył swojej pociesze na zajęciach, ale raczej w charakterze cienia / obserwatora.

Te wszystkie rady należy mieć w pamięci planując lekcje w najmłodszych grupach, jednak przede wszystkim nie wolno zapominać, że zajęcia w grupie dwulatków są jak sinusoida, raz wychodzą, raz nie do końca. Zawsze zatem patrzmy na ogół postępów dzieci i ich zachowanie w skali miesiąca, a nie jednych zajęć.

Ale co z rodzicami? Co z drugą obawą?

W poprzednim artykule dość jasno rozpisałam jakie potrzeby mają rodzice maluszków zapisując swoje dzieci na kurs. Warto pamiętać, że naszym kluczem do sukcesu jest tutaj stały kontakt z rodzicami (najlepiej kilka zdań PO KAŻDEJ LEKCJI na temat co się działo i jak zachowywały się dzieci) oraz edukacja rodziców na temat tego jak wyłapywać efekty nauczania i czego się można spodziewać w pierwszym roku kursu.

  • Pierwsze efekty nauczania, którymi warto dzieci pochwalić przed rodzicami, to umiejętność ustawienia się w kółeczku czy w linii i samodzielny udział w lekcji. Warto to podkreślić, bo to dla niektórych dzieci w wieku dwóch lat naprawdę wielka sprawa, a lektorzy często tego nie doceniają, jako, że nie ma to jeszcze wiele wspólnego z językiem sensu stricte.
  • Uczulmy rodziców na to, że pierwsze efekty językowe obserwujemy na takiej samej zasadzie jak podczas nauki pierwszego języka, najpierw dzieci zaczną reagować na polecenia, rozumieć je, a powtarzanie i nazywanie przedmiotów przyjdzie sporo później.
  • Jeśli jednak uda nam się uzyskać na lekcji powtórzenie jakiś słówek czy jakiekolwiek odezwanie się dziecka w języku obcym to zawsze bardzo podkreślmy to przed rodzicem. Chwalmy nasze maluszki, zawsze jak jest okazja!
  • Informacja zwrotna musi być rzetelna, jeśli dziecko kompletnie nie bierze udziału w zajęciach – rozmawiajmy o tym z rodzicem, podpytujmy czy w domu słucha utworów z zajęć, czy na nie reaguje. Często z perspektywy domowej wszystko wygląda inaczej, a my możemy wtedy spać spokojnie 🙂

Wrzućmy też trochę na luz, naprawdę w ostatnich latach nie spotkałam się z wyśrubowanymi oczekiwaniami rodziców, to już nie te czasy, gdy mama czy tata oczekiwali, że po roku nauki ich czterolatek, będąc na wakacjach za granicą, kupi rodzicom frytki. Zatem podsumowując: stały i szczery kontakt z rodzicem powinien rozwiać wątpliwości nr 2.

Kochajmy te najmłodsze dzieciaki, bo jak przeżyjemy z nimi pierwszy rok, to staną się oni naszymi najcudowniejszymi i najzdolniejszymi uczniami!

If you like this post let us know, like it or share! Thank you!

This site is registered on wpml.org as a development site. Switch to a production site key to remove this banner.